Oskarżeni na swoim morderczym biznesie zarobili blisko 130 tysięcy złotych. Przy tak znikomym zagrożeniu karą więzienia takie pieniądze są łakomym kąskiem. Ci, dla których życie ludzkie nic nie znaczy chętniej zaryzykują, jeśli wiedzą że niewiele można będzie im zrobić.
Tymczasem kolejne dzieci tracą życie. Po cichu, gdzieś w domowych łazienkach. Nikt tego nie rejestruje, nikt niemego krzyku tych dzieci usłyszeć nie może. Tylko czasem znajdują się jakieś maleńkie zwłoki w kanalizacjach i wtedy prokuratura z zakłopotaniem bierze się do pracy. No bo jak znaleźć mordercę gdy prawo nie uznaje zabicia dziecka za morderstwo?